WRZESIEŃ

Rok B


  1. W czerwcu zatem prawdopodobnie wydobędę się stąd, nic jednak w tym względzie stanowczego nie postanowiłem. Siedząc tu zawsze przy dawniejszej mojej pracy, od pyłu książkowego niewiele świata widzę; nasze towarzystwo powoli się przekształca, na miejscu rodzin, które nas opuściły, tworzą się stadła nowe: w czasie karnawałowym Sipniewski i M. Kossowski, jak już zapewne Ci wiadomo, ożenili się i dwa gościnne ogniska domowe przybyły. [L 152 – do Jakuba Gieysztora; Irkuck, 02.1871]

  2. Dzisiaj po Mszy Ś-ej oddano mi list zawierający wiadomość o zgonie Lutka [Lucjan Połoński]; […] Ależ dla Was, jakaż próżnia! Biedna cioteczka, pisać do niej tak prędko nie potrafię. Jakież to dobrodziejstwo w tym smutnym przejściu – wiara w odpusty, ta możność niesienia ulgi i przyśpieszenia nieba tym, którym za ich życia nawet ręki uścisnąć nie mogliśmy. – Otóż, to korzystanie z tej skarbnicy łask Bożych, jaką mamy w odpustach, niech będzie Wam, Najdrożsi moi, pociechą w Waszym smutku. [L 153 – do rodziny; Irkuck, 02.1871]

  3. Pisząc do mnie w swym ostatnim liście, Mama się smuci, że nic mi nie może na wiązanie [prezent] przesłać: mam ja już jeden podarunek od Mamy, który, przy pomocy Bożej, na całą mi wieczność wystarczy: „Wiarę”. [L 156 – do rodziny; Irkuck, 03.1871]

  4. Przypominając bladą twarzyczkę Olesia, niepokoi mię ten nawał pracy umysłowej, jaką wymagają od tak młodzieńczego wieku. Gorączka i pośpiech, które cechują wiek, w którym żyjemy, ma tak przeważne odbicie i we współczesnym wychowaniu: mają się tworzyć uczeni z dzieci, których ani umysł, ani ciało jeszcze nie dojrzało dla pracy myślenia. – Zresztą, cóż mam o tym pisać; Drogi Ojciec zapewne i lepiej widzi i dotkliwiej czuje ten sztuczny układ wychowania, jeżeli on jest w istocie. [L 157 – do rodziny; Irkuck, 04.1871]

  5. Zasady wychowania dzisiejszego rozmijają się z potrzebami życia religijnego. Większa potęga odrodzenia aniżeli stworzenia. [SB 15]

  6. Czy można zachować wychowanie publiczne od wpływu osób, którym się ono powierza i utrzymać charakter obojętności programmatu rządowego? Niepodobna, póki nie machiny ale ludzie będą tymi osobami. Więc wobec nieuniknionego wpływu jednostek, czyż nie będzie rozumnie przyjąć wpływ religijny, który podaje zasady moralności, nakazuje szukać szczęścia w zaparciu się siebie na pożytek bliźnich, dla miłości Boga? – Czyż takie zasady mogą szkodzić jakiejkolwiek bądź społeczności? [SB 16]

  7. Źle robisz, że chorujesz, zdrowie Twoje rodzinie Twej bardzo potrzebne, dla niej więc, jeżeli nie dla siebie, winieneś się strzec, jeżeli tylko w Twojej mocy jest ustrzec się warunków sprowadzających chorobę. – Ty z sercem masz biedę, ja też z senatem rzymskim (żołądkiem) nie mogę się porozumieć, chociaż mu różne ustępstwa robię. [L 158 – do Jakuba Gieysztora; Irkuck, 05.1871]

  8. Po zważeniu dobrze wszelkich okoliczności, nic nie przemawia za zmianą miejsca. Jak z Carewa, tak też z Irkucka powrót do Kraju jest rzeczą problematyczną, a wszak tylko nadzieja połączenia się z Wami w Kraju może być dźwignią dla mnie; na ziemi dla siebie już bodaj nic innego nie szukam. Rozumie się, jeżeli spotkam tu na miejscu jakie trudności nie do przełamania, nie będę zwłóczył i przed jesienią wyjadę. – W razie zaś pomyślnego skutku starań, za miesiąc skończę swoja pracę i na lipiec, marzę o tym dzisiaj, wyruszę do Kułtuka nad Bajkał. Umysł i ciało wołają o odpoczynek. [L 159 – do rodziny; Irkuck, 05.1871]

  9. Jeżeli się dopytują jak u Ciebie, moja droga, o rozkład twych godzin dziennych, to mam w tym myśl ukrytą, mianowicie chciałbym w nim dopatrzeć choć chwil kilka poświęconych pracy koło bliźniego dla Boga; te kilka chwilek, tak nieznacznie prawie użytych, ciągną za sobą jakby smugi światła i pociechy, wiążąc nas czystym uczuciem, zaprawionym rzewną słodyczą, z ludźmi i Bogiem. [L 161 – do Marii Kalinowskiej; Irkuck, 06.1871]

  10. Otóż, wychodząc z tego założenia, a bynajmniej nie ze współczesnych mrzonek o wydobyciu kobiety z właściwego jej płci stanu, rad bym, żeby i Ty, i Micia jęłyście się pracy systematycznej, chociażby ręcznej, która by wchodziła w normalny porządek Waszego codziennego życia. […] Otóż doczekałyście się ode mnie kazania; gdy prawdopodobnie nie będę ich nigdy mówił dla braku wymowy, wylewam ten potok na papier, do takich dobrych istot, jakimi Wy jesteście, od których i ja mógłbym jaką radę dostać, tylko że, na nieszczęście, okrutnieście skąpe na pismo. [L 161 – do Marii Kalinowskiej; Irkuck, 06.1871]

  11. Ależ, droga Pani, takem był pod koniec szkolnego roku obarczony pracą, że dzisiaj, kiedym już po przerwie, sam się dziwię, jak mogłem wytrwać w pracy, nieraz od 7 rano do 12 wieczór prawie bez przerwy trwającej. […] Otóż, droga Pani, obecnie znowu jestem w niepewności, czy jechać, czy zostać jeszcze w Irkucku; do wyjazdu jestem zupełnie gotów; mam pieniądze potrzebne, paszport gotów, tylko wyszukać towarzysza i ruszać. – Za tym ostatnim przemawia nadzieja prędszego wydobycia się do Was, po odbytych rekolekcjach w Carewie. Gdy zaś spojrzę poważniej w życie i oderwę myśl od siebie, zwracając ją na stosunek mój zewnętrzny do ludzi, wszystko przemawia za zostaniem. Wyglądam więc jak trzcina chwiejąca się. [L 162 – do Ludwiki Młockiej; Irkuck, 06/07.1871]

  12. Od tygodnia już jestem w Kułtuku i używam, o ile tylko pogoda pozwala, wiejskich rozrywek, zresztą niezbyt licznych. […] Klimat tu zupełnie morski, w nocy ciepły wiatr lądowy, od rana do wieczora chłodzący wiatr z morza; stąd też powietrze latem niezmiernie umiarkowane i przyjemne. Wieś sama licha i nędzna, ozdobiona cerkwią i domem pocztowym, a nadto słupem z narzędziami meteorologicznymi w podwórku domku [Benedykta] Dybowskiego, którego prace tu podjęte nad fauną miejscową zrobiły z Kułtuka stację naukową, znaną już w świecie uczonym. [L 164 – do rodziny; Kułtuk, 07.1871]

  13. W drodze z Irkucka do Kułtuka uderzyła mię dziwna wesołość tego ludu; nędza okropna, głód prawie ich morzy, a obok twarze śmiejące się i rozmowy pełne żartów, których, rozumie się, nie rozumiałem, alem widział skutki w ciągłym śmiechu. – Po zakłopotanych, znużonych i zgryźliwych postaciach miasta, gdzie dobrobyt i dostatek panują, dziwnie wyglądają ta wesołość i nietroskliwość o dzień jutrzejszy ludności nie mającej chleba powszedniego. [L 164 – do rodziny; Kułtuk, 07.1871]

  14. Wody mamy obfitość, ale brak zupełny kąpieli, bo woda w Bajkale ma zaledwie od 6º do 8º C [...] Przeprowadzając podróżnych na Chamar-Daban, musiałem przechodzić jedną z tych rzeczek w bród i dobrzem w nogi uziąbł, co mi też odebrało ochotę do tego rodzaju kąpieli. Zwierzyny tu dużo, chodzę ze strzelbą, widziałem głuszca, jarząbki, alem tylko widział, bo psa nie mam i póki się przybiorę do strzału, mój ptak gdzieś w krzakach przepadnie. – Nie zważając na to, że jeżeli nie głowa i ręka, to nogi nie próżnują, usposobienie mi nie dopisuje i widocznie na pustelnika się nie zdałem, bo samotność i odosobnienie niekorzystnie na mnie działają. […] Mam ze sobą brewiarz i w nim ratunku szukam, kiedy inne zajęcia nudy nie odpędzić w stanie. [L 164 – do rodziny; Kułtuk, 07.1871]

  15. Co do mnie, jeszczem się nie wyuczył towarzyskiej rozmowy i ze mnie zawsze lichy gawędziarz, a nie zawsze też dobry i słuchacz, bo nie zawsze jestem apud se [skupiony], a często myślą gonię tam, gdzie potrzeba, albo nie potrzeba. […] Już nieraz myśl przychodzi wrócić do Irkucka, bo tu dosłownie schnę ze spleenu [przygnębienie, apatia, nuda]. – Ten stan utwierdza mię w myśli nie dopytywania się o klimat Carewa i wyczekania, jeżeli łaskawy Bóg pozwoli, bezpośredniego wyjazdu do jakiego miejsca bardziej chrześcijańskiego. [L 164 – do rodziny; Kułtuk, 07.1871]

  16. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek nie śmiem rzucać kamieniem na tych, którzy rozsiani po wsiach, upadli moralnie i tracą cechę, którą wynieśli z Kraju; za nich może być tylko modlitwa i Bogu pokorne dzięki, że stawiąc niewielu wybranych w lepsze warunki zewnętrzne, do dzisiejszego dnia siebie chwalić pozwolił; oby też dobry Bóg i o jutrze dla nas wszystkich pamiętał. [L 164 – do rodziny; Kułtuk, 07.1871]

  17. Już słyszę obok w pokoju samowar szumiący, znać, że już część towarzystwa wstała i wkrótce zgromadzimy się w herbatnie kółko; nieraz i parę godzin trwamy przy stole zajęci rozmową i opowiadaniem dra Dybowskiego, który miał zręczność i Europę zwiedzić, i także przed dwóma laty odbyć podróż do kończyn Azji i zachował w pamięci niemało szczegółów rzeczy widzianych. – Badając zioła i zwierzęta, dobrze też i ludzi umiał doktor spostrzegać. [L 165 – do Ludwiki Młockiej; Kułtuk, 07/08.1871]

  18. Nie zważając na całą piękność widoków i rozległość tutejszej miejscowości, natura jest tu, jeżeli można się wyrazić, zbyt naturalna i dlatego na mnie żadnego wrażenia piękna prawdziwego nie robi. Dziewiczość natury ma w sobie chłód materii nie ożywionej duchem człowieka. Tego samego wrażenia doświadczałem wszędzie w obczyźnie, gdzie niejednokrotnie wypadało spotykać naturę w całej jej okazałości, ale razem i samotności. [L 165 – do Ludwiki Młockiej; Kułtuk, 07/08.1871]

  19. Wobec twojej czułości, my tu wyglądamy jak głazy martwe i nieczułe, szczególniej ja, mający już z górą od pół roku prawo wyjazdu i nie chcący zeń korzystać jeszcze cały rok. – Może Ty się gorszysz tym moim zachowaniem się i nie dziwiłbym się nawet temu, bo nieraz przychodzi mi myśl, czy nie grzeszę brakiem wiary w Opatrzność; ale zważ jednak sam pobudki: […] To mi mówił rozsądek, serce co innego szeptało, pierwszy wziął górę i urządzamy już z Feliksem nasze zimowe leże w oficynie kościelnej, obok wiecznie heblującego stolarza Szymona. [L 167 – do Jakuba Gieysztora; Irkuck, 08.1871]

  20. Jeżeli istotnie rzeczą jest niezbędną odbyć roczny popas w Carewie, tom dobrowolnie przedłużył sobie o rok jeden czas wygnania; ale już się rzecz stała i chociaż podróż zimowa wcale nie jest zastraszająca, ale teraz już trudno zrywać przyjęte zobowiązania się i trzeba tu czekać do lata. – Po trochu tym się trapię, ale i w tym razie przychodzi mi w pomoc religia, nakazująca stosować się do rzeczywistości i cierpliwie własne nawet błędy znosić. [L 170 – do rodziny; Irkuck, 10.1871]

  21. Przy wzięciu się, bardziej niż moje energicznym, może już miałbym jakie takie zabezpieczenie materialne; a ja, jak trochę tylko uzbieram, już uważam, żem coś wielkiego zrobił. – Te i inne mię myśli trapiły; dzisiaj spokój znalazłem, odchodząc od konfesjonału w uznaniu własnej niedołężności i miłosierdzia Bożego, o to ostatnie szczególnie wzywam dla młodszego rodzeństwa, dla którego świat jeszcze otworem stoi. [L 170 – do rodziny; Irkuck, 10.1871]

  22. Podejrzewam, że Mateczka szuka kołnierza dla siebie, albo dla której z córek, otóż może Drogi Ojciec zechce być pośrednikiem i przyjąć na ten cel drobny mój przyczynek, na który dzisiaj mogę się zdobyć. Z pewną trwogą posyłam te kilka rubli, bojąc się obrazić delikatność Mamy; ale gdy ofiara idzie z serca, więc i trwoga może próżna. [L 171 – do ojca; Irkuck, 10.1871]

  23. Moi Najdrożsi Rodzice, Od czasu wysłania mego ostatniego listu, zaszła znowu zmiana niby na naszą korzyść: ułatwienie urlopów terminowych do Kraju. Jak tylko warunki zostaną nam dokładnie ogłoszone, co do dziś dnia jeszcze nie miało miejsca, myślę kołatać o pozwolenie wyjazdu na miesięcy sześć na Litwę i lotem już wprost do Was wyruszyć i wtedy już się starać o zaliczenie mi lat pobytu w Syberii po wydaniu ostatniego ukazu, dla przeniesienia się bezpośrednio do Warszawy, a w najgorszym razie do której z bliższych guberni. […] Niewielu jednak jest szczęśliwych, którzy chociażby pomarzyć mogli o możności wydobycia się stąd; znaczy wydatek, który za sobą prowadzi tak odległa podróż, jest nieprzepartą tamą dla znakomitej większości. [L 172 – do rodziny; Irkuck, 11.1871]

  24. Tutejsze łaźnie domowe są tak urządzone, że trzeba albo nieogrzaną sień, gdzie stopni kilkanaście zimna, przechodzić, żeby dojść do komory z odzieniem, albo – co jeszcze lepiej – jak to miało miejsce w Ussolu, po prostu na mrozie nieraz 20-stu albo i 30-stopniowym ubierać się i rozbierać. I dziwna, nikomu to nie szkodzi, na własnej osobie tegom doświadczył. Ostatnie przeziębienie winienem był własnej nieostrożności; dzisiaj zaś kiedy to piszę, już jestem w stanie normalnym. [L 173 – do Masi i Wiktora Kalinowskich; Irkuck, 11.1871]

  25. W liście swoim ostatnim Droga Masia, jak widzę, głównie z estetycznego punktu zapatruje się na kolej żelazną; obecnie bodaj jest to jedyny punkt, z którego można na nią korzystnie spoglądać, bo zresztą wprowadzenie w życie wszelkich pomysłów rozumu ludzkiego o tyle jest pożyteczne, o ile to idzie w parze z rozwojem ustroju towarzyskiego pod względem moralnym; w razie przeciwnym odwrotna tylko strona się potęguje. Może wrodzone usposobienie do pesymizmu ten pogląd mi dyktuje. [L 173 – do Masi i Wiktora Kalinowskich; Irkuck, 11.1871]

  26. Wiktor też, jak uważam, znowu tylko na adresowaniu listów przestaje; do niego nie mam tak wielkiej pretensji, bo mężczyźni, uważam, niezbyt są chętni do gawędy; cała też moja korespondencja głównie na gotowości do pióra płci pięknej oparta; jeden ojciec stale do mnie pisuje; z braci żaden, zresztą i siostry nie bardzo się rozpędzają. – Za rok może i prędzej, da Bóg miłosierny, że będę mógł odwiedzić Wasze strony i stacja studzionkowska będzie pierwszym moim przystankiem; to też może i pogodzi mię z koleją. [L 173 – do Masi i Wiktora Kalinowskich; Irkuck, 11.1871]

  27. Wiadomy Wam był, Najdrożsi Rodzice, zamiar mój, powzięty ostatnimi czasy w Wilnie, usunięcia się ze świata na służbę Bogu; otóż czas mojej myśli nie tylko nie zmienił, ale jeszcze bardziej mnie w niej utwierdził. Otóż rad bym jak najprędzej, o ile to ode mnie zależy, do skutku to doprowadzić. Jedno mogło byłoby mię od tego wstrzymać, mianowicie, jeżelibym widział, że pozostaniem moim w świecie mógłbym stanowczo i wyraźnie być Wam pomocą, podporą jedyną. W tym razie praca dla Was byłaby przez Opatrzność drogą wskazaną do mego zbawienia. Tak tę rzecz dzisiaj rozumiem i żebrzę u Boga łaski pozwolić mi się zapisać do liczby sług Jego; służąc zaś u takiego możnego Pana może też u Niego przysporzenia darów Jego i dla Was łatwiej uprosić potrafię. [L 174 – do rodziny; Irkuck, 12.1871]

  28. Przed kilku dniami był u mnie kolega horecki Rumbiński, […] Patrząc jeden na drugiego robiliśmy sobie uwagę, żeśmy się oba bardzo ku starości pochylili. – Tu jeszcze zawsze udajemy młodych, ale gdy staniemy przy prawdziwie młodym pokoleniu, wypadnie od razu ustąpić z placu. Mężczyznom łatwo będzie wrócić swoje prawa, ale paniom naszym, nie wiem, czy prawa starszeństwa będą do smaku. [L 174 – do rodziny; Irkuck, 12.1871]

  29. Prawdopodobnie w końcu lata będę mógł wyruszyć stąd i już wprost do Królestwa bez żadnych pośrednich etapów. […] Dolatują jednak narzekania od przeniesionych już z wygnania do Korony na trudne materialne i moralne warunki w jakich oni się znaleźli w Ojczyźnie. Gdy narzekania głównie dają się słyszeć od Litwinów, podejrzewam w nich trochę prowincjonalizmu; być musi jednak trochę i prawdy. Nie wstrzymuje to jednak nikogo od wyjazdu i prawdopodobnie i mnie to nie wstrzyma. [L 175 – do Ludwiki Młockiej; Irkuck, 12.1871]

  30. Te przejścia, jakimi Bogu się podobało przeprowadzić mię, nie zachwiały raz powziętej myśli i dzisiaj, kiedy zewnętrzne okoliczności dadzą mi swobodę wyboru stanu, do jednego z klasztorów wypadnie mi zapukać. Otóż w tej myśli udaję się do Pani o łaskawe i szczegółowe powiadomienie mię w jakich zakonach obecnie istnieją nowicjaty w Królestwie i jeżeli są, więc w jakich miastach i jakie są obwarunkowania rządowe, co do osób zapisujących się do zakonów; może są szczególne zewnętrzne na miejscu trudności, których dawniej mogło nie być. [L 175 – do Ludwiki Młockiej; Irkuck, 12.1871]